KORFOWE
ARABIANS
|
|
Komentarze
do artykułu Czyż nie dobija się koni? In
memoriam Zaabibi, czyli o tym, jak księża bawią się w kawalerię zamieszczone
na forum dyskusyjnym Końskiego Portalu Internetowego www.horses.com.pl
Comments to the article Czyż
nie dobija się koni? In memoriam Zaabibi, czyli o tym, jak księża
bawią się w kawalerię posted on Horse Internet Portal www.horses.com.pl
53. |
Pani
Dorocie Pardeckiej gratuluję bijącego w sedno artykułu w świątecznym
numerze tygodnika "NIE". |
|
Koniarz |
31-12-2000 |
|
|
|
52. |
Przeczytałam artykuł, oraz komentarze do niego dść wnikliwie
i muszę stwierdzić, że brak mi słów. Znalazłam tu peany pochwalne
na rzecz człowieka (wszystko jedno księdza czy nie), który jest
podobno "wspaniałym hodowcą", "idelanie dogadywał się z koniem",
"potrafił znaleźć wspólny język", "obłaskawił znarowioną klacz"
itp. itd.. A jednak ten "wspaniały hodowca" i "kawalerzysta z
wyczuciem i darem od Boga" spowodował śmierć konia. nIe postarał
się o sekcję zwłok, bo przecież "tak samo poadłą klacz jego przodka",
cóż za cudowne i logiczne rozumowanie. Obrońcy tego wspaniałego
jeźdźca atakują autorke artykułu, jakoby ziała nienawiścią do
księży, kawalerzystów i nie umiała na dodatek trenować koni. Jak
sie w taki razie stało, że tak wspaniały terner nie zauważył zmęczenia
konia? Że nie postarał się o zbadanie klaczy przy pierwszych niepokojacych
objawach? Otóż wydaje mi się, że albo ich po prostu nie widział
- czyli taki z niego koniarz jak i ze mnie (nie jeżdżę), albo
miał tow d..., (przepraszam za sformułowanie) - a to znaczy że
taki z niego człowiek..... tu proszę sobie dopowiedzieć. Nie jest
dla mnie ważne czy kawalerzysta ten jast księdzem, rabinem, popem
czy zwykłym człowiekiem: krawcem na przykład. Swoimi "rewelacyjnymi"
metodami doprowadził konia do śmierci i to jest istotne. Kapłaństwo
tego człowieka ma tylko jedno znacenie w tej sprawie, udowadnia,
że księża są wciąż jeszcze bezkarni i mogą oczekiwać dużego poparica
od wiernych nawet, jeśli sprzeniewierzą się zasadom zwykłego miłosierdźia,
a także wbrew logice i odpowiedizlności za własne czyny. Pani
Joanno, nie jeżdżę konno, nie trenuję, ale podziwiam konie za
ich piękno, życzę pani sukcesów w pracy i już nigdy takich przykrych
wydarzeń w życiu. A księdzu życze więcej pokory, bo nawet nie
przeprosił za wyrządzone zło. I nie jest tu istotne teraz czy
klacz przyszła do niego z zaniedbanymi kopytami czy mie. To po
jego siodłem padła, a nie w stajni pani Joanny. |
|
Magdalena L. |
21-12-2000 |
|
|
|
51. |
A
czyja to wina, że nie było sekcji zwłok? A że sprawa jest ważna,
to powiem tylko tyle, że 11 listopada w pewnym mieście, pewien
człowiek, uważający się za kontynuatora tradycji kawaleryjskich,
kłuł konia szablą w słabiznę w ramach skarcenia konia, bo nie
chciał równo stać w rzędzie podczas przemówień oficjeli. Trzeba
zacząć wołać na alarm, bo los koni w Polsce jest straszny. Chodzą
w pseudo klubach po 12 h dziennie, są poobcierane (spotkałem się
z zakładaniem na popręg torebki foliowej i smarowanie obtarcia
masłem!!!), niedrobaczone, kłute widłami i stojące po pęciny w
nawozie. A potem jeszcze wiezione setki kilometrów do jakiejś
włoskiej ubojni. A może to się nie dzieje, a tylko ja mam chora
wyobraźnię? |
|
Paweł Rozdżestwieński |
06-12-2000 |
|
konikhdj@hot.pl |
|
50. |
Cz.
I Wielce Szanowna Pani Joanno przeglądając strony Końskiego portalu
internetowego www.horses.com.pl natknąłem się na Pani artykuł.
Po zapoznaniu się z zamieszczonymi komentarzami postanowiłem również
i ja podzielić się własnymi spostrzeżeniami. Jestem od 4 lat właścicielem
pięknej 7 letniej wielkopolskiej klaczy i 6 letniego ogiera Rockiego.
Od kilku pokoleń w naszej rodzinie nie było takiego dnia, kiedy
to stajnia stała pusta ( oczywiście nie chcę się tutaj porównywać
do tak wspaniałych hodowców jaką jest Pani Joanna). Jak już wspomniałem
cała rodzina jest zakochana w koniach. Mój dziadek był kawalerzystą
i brał udział w kampanii wrześniowej, tata chociaż ma swoje lata
nie rozstaje się z końmi. Miłość do Koni i Kawalerii wniosłem
z tradycji rodzinnych. Trudno mi sobie wyobrazić choćby jeden
dzień bez konia. Ale do sedna. Bardzo sobie cenię, którzy są posiadaczami
koni, gdyż konie uczą wrażliwości, miłości i zaufania do innych,
wdzięczności. Dziadek ciągle mi przypominał, iż posiadanie koni
zobowiązuje nas do szarmancji; wysokiej kultury osobistej (tym
bardziej do tego zobowiązani są ci, którzy od 10 lat są hodowcami
koni arabskich). Konie to rzeczywiście piękne stworzenia! Bardzo
mnie cieszy fakt, że ciągle powiększa się nasza „Rodzina
miłośników koni i jazdy konnej”. Jak w każdej rodzinie powinna
panować miłość, bezinteresowność i szacunek, również i w rodzinie
miłośników koni w/w powinny zająć należyte miejsce. Koń w tradycji
polskiej zajął szczególne miejsce i raduje się moje serce z tego,
iż są Ludzie, którzy szerzą tradycje kawaleryjskie, którzy z koniem
stanowią jedną całość jak stanowili ją nasi pradziadowie i dziadowie.
Nikt z nas nikomu nie może zabronić bycia patriotą i krzewienia
polskiej kultury, a wręcz przeciwnie pomagajmy tym osobom. |
|
Zbyszek P |
05-12-2000 |
|
|
|
49. |
CzII
Tyle w ostatnich czasach nienawiści, wrogości do tego co polskie,
co piękne i dobre – szkoda, że takie nastroje wkradają się
również do „Rodziny miłośników koni”. Trudno mi jest
powiedzieć, co Pani chciała osiągnąć przez swoją wypowiedź. Na
pierwszy rzut oka może i rzeczywiście chodzi o „miłość do
koni”, bezinteresowność, ukazanie szlachetności swego serca
( bo konie nas tego uczą, jeśli rzeczywiście je kochamy). Jednak
po analizie tekstu nasuwa się myśl – TO NIC INNEGO JAK TANIA
REKLAMA! (10 letniego hodowcy koni arabskich). Dlaczego? Pani
Joanna w pkt. 13 wypowiada się na temat pielgrzymki na Jasną Górę,
jaki to wspaniały pomysł itd., opowiada o pracy wykonanej w czynie
społecznym – i bardzo pięknie, ale natychmiast skarży się,
że nie otrzymała za pracę nawet „Bóg zapłać”- i tym
jednym zdaniem przekreśliła wiele zdań wypowiedzianych na temat
bezinteresowności. Czy człowiek o szlachetnym sercu i wyższych
uczuciach może opowiadać publicznie o tym jak to Pani po preferencyjnych
cenach sprzedaje konie i akcesoria? Człowiek szlachetny czyni
to z potrzeby serca i miłości do koni. Zastanawiam się również
kim, bądź czym są sędziowie, którzy oceniają pracę jeźdźca z koniem
podczas konkursu „Liberty Class”. Myślę, że są to
fachowcy; skoro oni pozwolili na to, aby klacz została położona
na ziemię a na dodatek Ks. A. Dmochowski zajmuje I miejsce, to
pytam kim Pani jest i w jakim świetle stawia Pani tychże sędziów?
Zastanawia mnie również fakt posiadania przez Panią zdjęć i kaset
z nagraniami Zaabibi, na których jest ona „maltretowana”
przez Ks. Dmochowskiego. Człowiek o tak delikatnym sumieniu jak
Pani (bo taka Pani postać jest ukazana w artykule – pozornie)
nie powinna oglądać takich scen, a tym bardziej gromadzić zdjęć
i nagrań, chyba że ze względu na reklamę i pieniądze. |
|
Zbyszek P |
05-12-2000 |
|
|
|
48. |
CzIII
Nie szanuje również Pani drugiego człowieka. Człowiek spostrzegany
jest tylko przez pryzmat korzyści, co ja będę z tego miała? Przykro
mi jest, że nie ma Pani również szacunku do Pana prof. Ludwika
Maciąga, ciekawe co On czuje? Czy zastanawiała się Pani nad tym?
Profesor został wciągnięty i wykorzystany do Szanownej Pani interesów.
Faktem jest, że Zaabibi padła, ale nie wiemy dlaczego, nie możemy
powiedzieć, że przyczyną zgonu było przemęczenie. Nie było sekcji.
Zaabibi była koniem zaprawionym do rajdów. Sam jeżdżę często na
długie odcinki do 80km; koń czuje się dobrze. Można zadać pytanie,
dlaczego nie było sekcji? Dziwię się, iż takie pytanie miało miejsce.
Mój tata przeżył podobną sytuację kiedy to przy porodzie padła
piękna klacz o imieniu Gwiazda. Wezwany lekarz chciał dokonać
sekcji a mięso oddać lisom. Tata nie pozwolił sam wykopał dół
i zakopał Gwiazdę. Kiedy dzwoniąc do domu pytając o gwiazdę i
jej potomstwo (byłem na uczelni) w słuchawce usłyszałem szloch
i słowa „Gwiazda przy porodzie padła”. Długo po tym
wydarzeniu dochodziliśmy do siebie. Na pewno Ks. Dmochowski przeżył
to samo. Jak kochanego konia można ciąć, pytam po co? I tak ból
jest wielki. Pani jako osoba szlachetna (bo za taką się Pani uważa)
powinna pomóc tym bardziej jeżeli łączyła was znajomość. Zawsze
chciałem mieć konia krwi arabskiej a na dodatek maści szpakowatej.
Po tym artykule nie chciałbym mieć nawet najpiękniejszego konia
z Pani stajni podarowanego mi przez taki autorytet, jakim jest
Pan prof. L. Maciąg wraz z setką swych obrazów. Z uszanowaniem
|
|
Zbyszek P. |
05-12-2000 |
|
|
|
47. |
Należy tylko współczuć bezmyślności. I to, że osoba jest księdzem
nie może z góry osoby usprawiedliwiać. A skomentować pragnę wypowiedź
p. Joli Pieszak (39). Pewna Malwina poszła z karawnaą dalej -
kupiła sobie drugiego konia...... |
|
Karolina Zabłocka |
02-12-2000 |
|
|
|
46. |
Witaj
Joanno!
Nie mam pojęcia ile masz lat. Więc zwrócę się pani Joanno.
U nas w stajni we Wrocławiu w 1999 r. też w listopadzie odbywał
się Hubertus. Brało w nim udział wiele koni, a także mój ukochany
folblut: 6-letnia kara klacz , która była własnością pewnej Malwiny.
Koń już wcześniej okazywał zmęczenie. Koń już wcześniej o mały
włos nie padł ze zmęczenia. Jako osoba 17-letnia jeżdżąca 3 lata
zauważyłam, że klacz jest przemęczona. Prosiłam Malwinę, aby nie
brała udziału w Hubertusie na tym koniu. Ona jednak stwierdziła,
że to jest jej koń.
Podczas Hubertusa widziałam jak klacz biegła – biedna wyczerpana,
gdyż przed dwoma dniami powróciła z rajdu z Krakowa. Malwina zajęła
jedno z ostatnich miejsc. Była tak zła na konia, że półtorej godziny
jeździła na klaczy, galopowała i cudowała. Po 3 tygodniach klacz
padła (z przemęczenia). Została zajeżdżona. Jej kłąb był obtarty
i miała rany. Byłam załamana faktem, że tej klaczy już nie ma.
A Malwina, nawet nie płakała. Po tygodniu czasu kupiła nowego
konia, którego traktuje w ten sam sposób. Napisałam do Ciebie,
ponieważ opisujesz podobną sytuację. Może byś poradziła mi w tej
sytuacji. |
|
Amazonka |
27-11-2000 |
|
|
|
45. |
Zbierając relację do monografii 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich
znalazłem i takie relacje, w którym wspomina się, że nawet podczas
walk w kampanii wrześniowej 1939 roku oszczędzano maksymalnie
konie, a nawet karano za nieuwagę i zadawanie nawet nieumyslnego
bólu. Ranne pod Wólka Węglowa, podczas szarży 19 września 1939
roku konie były pieczołowicie opatrywane i leczone przez weterynarzy...
Wspomnę tu tylko o klaczy "fasada" dowódcy I plutonu 3 szwadronu
ppor. Gerarda Korolewicza, która mniemał że utracił podczas szarży,
ale odnalazł ją właśnie opatrzona i leczoną w Warszawie... Por.
Cydzik z 13 p.uł. nie wygrał przedwojennego rajdu plutonów ckm,
bo padło podejrzenie, ze po trzech dnaich rajdu JEDEN Z KONI Z
CAŁEGO PLUTONU podejrzewany jest o małe obtarcie... Może powinnismy
brać przykład z przedwojennych oficerów i zawodowych podoficerów
kawalerii, którzy wiedzieli co naprawdę znaczy koniecznośc takiego
zbudowania zaufania miedzy ułanem a jego koniem, aby mogli razem
ruszyć do boju. Szanujmy konie, bo inaczej nie będziemy kawalerzystami...
Paweł Rozdżestwieński 14 DH im. 14 p.uł. Sochaczew1 |
|
Paweł Rozdżestwieński |
25-11-2000 |
|
konikhdj@hot.pl |
|
44. |
Droga
Pani Joanno,
Nie sądziłbym nigdy, ze spontaniczna reakcja na krzywdę zwierzęcia
może wywołać tyle złości, jadowitej polemiki i wręcz erupcje niekompetencji.
Fascynuje mnie również, że strona "pozwana" nie próbuje merytorycznie
wyjaśnić przyczyn tragicznej śmierci klaczy, które to zdarzenie
stało się powodem całej burzy, lecz powołuje się na rozmaite fakty
i autorytety nie mające związku ze sprawą. A przecież choćby kompetentnie
wykonana sekcja mogłaby wyjaśnić raz na zawsze sprawę - istnieje,
teoretycznie, cały szereg możliwych przyczyn nagłego zejścia śmiertelnego
konia, jak choćby pęknięcie aorty itp., które akurat nie zależą
od sposobu użytkowania. Również te przyczyny zależne od treningu
i pracy sekcja by ujawniła.
Być może nikomu to nie przyszło do głowy, ale skoro nikt (chyba)
nie wezwał lekarza do umierającego konia (wątpię, czy padł w 5
sek. jak gromem rażony), to pewno nikt również nie badał klaczy
wcześniej, skoro wykazywała niepokojące objawy. Natomiast prowadzone
przez dyskutantów rozważania na temat udziału zimnokrwistych koni,
porównywania ich z arabami dowodzą jedynie niekompetencji. Niewątpliwie
rasa predystynuje do konkretnego rodzaju wysiłku, ale o wszystkim
decydują trening, rozplanowanie wysiłku podczas próby (rajdu)
oraz predyspozycje danego osobnika. I na dobra sprawę nie ma znaczenia,
czy to było 100, czy 15 km. Ważne, jak jechane i co ten koń robił
wcześniej. Znam przypadek wałacha oo, który dostał mięsniochwatu
po 5 km marszu stępem (bo przez parę dni wcześniej stał), wiem
o klaczy Achal-Tekinskiej również zajechanej na śmierć na sportowym
(sic!) rajdzie, mimo gęstej sieci bramek wet. Jeździec nie miał
dość czasu i ochoty, by ja porządnie wytrenować przed rajdem,
a podczas imprezy nie miał dość rozumu, by ja w porę wycofać.
Rajd ukończyła, ale padła po paru dniach. Zdaniem właściciela
kluczem do sukcesu miała być rasa, której predyspozycje wysiłkowe
są tak duże, że można było zaniedbać trening. Okazuje się jednak,
że nie.
W tej chwili to już i tak "musztarda po obiedzie", dziwne tylko,
że za mało w tej sprawie merytorycznych wniosków, a za dużo emocji.
Ja osobiście nie mam nic przeciwko komukolwiek, kto zajmuje się
kawalerią. Jeżeli jest to ksiądz, to bardzo dobrze. Sam znam innego,
który jeździ konno, jest harcerskim i wojskowym kapelanem, odprawia
msze św. mając nieraz mundur pod ornatem. I bardzo dobrze. Tylko
trzeba to robić dobrze i odpowiedzialnie za to, co się robi. Prawdą
jest to, co pisze ks.Dmochowski, że zajmując się końmi podejmuje
się również ryzyko takiego dramatu, jaki był jego udziałem. Robiąc
to jednak na forum publicznym tym bardziej trzeba odpowiedzialnie
wyciągnąć merytoryczne wnioski z zaistniałej sytuacji. Inaczej
dramat Zaabibi może się powtórzyć.
Koniarze maja to do siebie, ze wszystkich Pan Bóg sprawiedliwie
obdarzył wiedzą o koniach - nikt nie uważa, ze ma tej wiedzy i
doświadczenia za mało. Tutaj jednak potrzebna jest pokora.
Wiem to z własnego doświadczenia - miesiąc temu mnie również spotkał
dramat. Mój ukochany koń, na którym jeździłem nie tylko pokazy
ułańskie, ale przede wszystkim ujeżdzenie (zdobywał medale w Mistrzostwach
Okręgu, Mistrzostwach Polski Amatorów itp.) złamał nogę podczas
hubertusowej gonitwy. Reakcja części publiki też była bolesna
- cześć miała za złe, cześć robiła aluzje do Whiskas itp. Koń
został przewieziony do kliniki w Gliwicach, po licznych badaniach
rtg okazało się, że przyczyną były niezbyt często spotykane zmiany
zwyrodnieniowe kości, uraz mógł powstać równie dobrze np. na wybiegu.
Koń jest leczony, kończynę ma chirurgicznie zaopatrzoną i unieruchomioną,
a nas cieszy (przez łzy) to, że przeżył. Będzie miał u nas dożywocie,
jeśli tylko będzie możliwa jego egzystencja bez cierpień.
Patrząc więc na tę sprawę ogólniej, nie należy arbitralnie nikogo
potępiać czy dyskwalifikować. Skoro jednak sprawa stała się publiczna,
strony muszą sięgnąć do argumentów merytorycznych i faktów, a
emocje odłożyć. Pani takie fakty przywołała, merytoryczne argumenty
również. Nie znalazłem ich, niestety, w retoryce strony ks. Andrzeja,
bo albo są to ogólniki, albo omijają temat.
Pani Joanno,
Niewątpliwie prawda jest to, co powiedział (napisał) p. Novak-Zempliński,
że jest Pani szczera do bólu. I dobrze. Pomijając całą burzę,
sprawa i tak obróci się na korzyść koni, bo we własnym interesie
każdy będzie wolał nie znaleźć się w ogniu takiej polemiki. Wielu
z nas z tego żyje, a takie zamieszanie trudno nazwać reklamą.
(to już wymiar czysto pragmatyczny). Ja mam przekonanie do Pani
racji również w tym właśnie pragmatycznym wymiarze (co warto dać
pod rozwagę kilku Pani respondentom) - kto przy zdrowych zmysłach,
prowadząc hodowlę koni z przeznaczeniem na sprzedaż, będzie atakował
publicznie bez nadzwyczajnej przyczyny swojego klienta oraz grono
potencjalnych klientów? Zwłaszcza przy obecnej (nie czarujmy się
- beznadziejnej) sytuacji na rynku sprzedaży koni?
Pozdrawiam serdecznie
http://www.zamek.com.pl/konie |
|
Mikołaj Rey |
24-11-2000 |
|
mik.rey@it.com.pl |
|
43. |
Musze
powiedziec ze po przeczytaniu tej "Lektury" dech mi zaparlo.Nie
komentuje poszczegolnych tekstow bo uwazam ze kazdy z adwersazy
powinien na spokojnie przemyslec i przeanalizowac cale zdarzenie.Moje
skromne zdanie jest takie ze zabierajac na tak forsowna "wycieczke"wysokozrebna
klacz dokonano aktu zajedchania Biednej kobylki na smierc.Przykre
jes ze dokonala tego osoba inteligentna w tym przypadku ksiadz.Jednak
bez wzgledu jaka by to nie byla osoba sam fakt jest odrazajacy.Jednak
czlowiek jest tylko marna istota i to moze ja sie myle. Lacze
pozdrowienia |
|
Grzegorz F. |
12-11-2000 |
|
gfaron@interia.pl |
|
42. |
Cz.
I. Przez przypadek weszłam na końską stronę internetową Pani Joanny
Grootings. Przeżyłam prawdziwy szok czytając artykuł i komentarze
dotyczące Zaabibi. Zastanawiałam się jakie motywy kierowały autorami
tych wypowiedzi. Nie sądzę, żeby była to tylko głupota i niewiedza,
bo za dużo jadu się z nich sączyło. Zastanawiam się czasem dlaczego
ludzie tak się nienawidzą, dlaczego nie potrafią podejść do siebie
z życzliwością, może jest to skutek nietolerancji, braku lub chęci
zrozumienia innych postaw, innych systemów wartości, nie wiem.
Śmierć Zaabibi jest dla wszystkich, którzy ją kochali, prawdziwą
tragedią i ja również przeżyłam ja głęboko. Dlaczego jednak niektórzy
depczą świętość żalu i smutku po stracie szukaniem winnych i co
gorsza, opluwaniem ks.Dmochowskiego? Jest to dla mnie tym bardziej
niezrozumiałe, że treści artykułów są zwykłymi kalumniami. |
|
Jola Pieszak |
09-11-2000 |
|
jolap@dipservice.com.pl |
|
41. |
Cz.
II. Wiele razy miałam okazję obserwować podejście ks. Dmochowskiego
do koni, miałam też to szczęście, że poznałam Zaabibi, już po
ułożeniu jej przez ks. Dmochowskiego. Pokochałam ją całym sercem.
Była wspaniałym koniem, niezależna, dumna i kochająca swojego
pana. Jest dla mnie najpiękniejszym koniem jakiego znałam, choć
nie kryje się z tym, że nie jestem hodowcą koni i moja wiedza
na ich temat nie jest gruntowna. Jednakże nawet jako laik potrafię
powiedzieć jak była traktowana, a jako człowiek potrafię wyczuć
jak była kochana i vice versa. Nie powinnam może mówić co czują
inni, bo to potrafią określić tylko oni sami, ale chcę tu opisać
co widziałam obserwując ks. Dmochowskiego. Widziałam przede wszystkim
wielką zażyłość między nim i jego końmi, widać było, że kocha
je całym sercem, jednak nie w sposób głupi i bezkrytyczny. Kochał
je jak ojciec swoje dzieci – wychowując i ucząc, tak by
w przyszłości nie zrobiły krzywdy ani sobie ani nikomu innemu.
Jest człowiekiem, który na każdym kroku myśli za siebie i za swoje
konie, który przewiduje, co może się stać i stara się temu zawczasu
zapobiec. Jest człowiekiem, który potrafi stworzyć harmonię ze
swym koniem nie tylko kiedy na nim siedzi, ale też i na co dzień,
pielęgnując je i karmiąc. Bo kochać konie to nie tylko na nich
jeździć, ale też opiekować się i być z nimi. Nigdy nie uwierzę,
że zjeździł konia na śmierć. Jest to oszczerstwo, które świadczy
jedynie o charakterze p. Grootings. |
|
Jola Pieszak |
09-11-2000 |
|
jolap@dipservice.com.pl |
|
40. |
Cz.
III. Zarzuty p. Grootings są podłe i ujawniają jej nieznajomość
faktów i osób. Na przykład opisywany przez nią pokaz kładzenia
Zaabibi na IV Pokazie Koni Arabskich Własności Prywatnej. Nie
byłam na tym pokazie, ale wielokrotnie widziałam z bliska kładzenie
Zaabibi przez ks. Dmochowskiego i wiem, że skłaniał konia do położenia
się nie siłą rąk (bo tych używał bardzo delikatnie), lecz dosiadem.
Następne stwierdzenie dotyczy Noriny. P. Grootings pisze, że ma
ona pourywane ścięgna. Zadam pani tylko jedno pytanie : skąd pani
to wie? Czy może od ks. Dmochowskiego, a może od weterynarza,
który ją oglądał ? Czy też z innych, plotkarskich, źródeł? |
|
Jola Pieszak |
09-11-2000 |
|
jolap@dipservice.com.pl |
|
39. |
Cz.
IV. Dalej zastanawia się pani, czy księża powinni „bawić
się w kawalerię”. Jakim prawem mówi pani w tak ironiczny
sposób o rzeczach ważnych dla innych! Czy zawsze depcze pani świętości
? Nie ma pani żadnych zasad, nie liczy się pani nigdy z drugim
człowiekiem, z jego uczuciami? Czy ks. Dmochowski tak panią zranił,
że zieje pani do niego tak wielką nienawiścią? Jeżeli tak jest
to chyba powinna pani przedyskutować swoje problemy z ks. Dmochowskim,
a nie na forum publicznym. A może czuje się pani nieskazitelna,
że tak łatwo rzuca pani w innych kamieniami? Następne pytanie
jest natury formalnej. Dlaczego podaje pani w swojej wypowiedzi
nie sprawdzone fakty, lub co gorsza odniosłam wrażenie fakty wywodzące
się ze złośliwych plotek. Do pana Andrzeja Novak-Zemplińskiego
mam zaś następujące pytanie : dlaczego ks. Dmochowski miałby cokolwiek
wyjaśniać i się usprawiedliwiać, czy taka jest praktyka, że śmierć
konia należy publicznie usprawiedliwić i przeprosić? Na koniec
przytoczę przysłowie, które ilustruję tę brudną sytuację : Psy
szczekają a karawana idzie dalej. Myślę, że tak jest i teraz,
a psy poprzez hałas jaki zrobiły ujawniły tylko gdzie są. I za
to wam dziękuję, bo będę was omijać wielkim łukiem, nie ze strachu
lecz z niesmaku. Jola Pieszak |
|
Jola Pieszak |
09-11-2000 |
|
jolap@dipservice.com.pl |
|
38. |
Ta
polemika nie jest powodem do śmiechu, jak skwitował to autor komentarza
37. Jest powodem do głębokiej reflekcji dla każdego z nas. Wszystkim
Państwu polecam do przeczytania komentarz Pana Andrzeja Novak-Zemplińskiego,
wspaniale napisany, głęboko przemyślany, niezwykle trafnie, moim
zdaniem, oceniający całą tę polemikę. Nic ująć, nic dodać (więc
dodawać nic nie będę). Składam Panu, Panie Andrzeju, wyrazy najszczerszego
uznania. A każdemu znas, również i sobie, życzę pokory, o której
pisze Pan Andrzej Novak-Zempliński. Agnieszka Potocka |
|
Agnieszka Potocka |
27-10-2000 |
|
|
|
37. |
prosze to skonczyc.Taka agresja do niczego nie prowadzi, tylko
ludzie maja sie z czego smiac. Slawek |
|
slawek |
27-10-2000 |
|
slawek@polaccess.com |
|
36. |
Ciąg
dalszy odpowiedzi do Pana Andrzeja Rola-Stypułkowskiego (Pkt33)
Niezbyt rozumiem o jakiej "odmianie swego artykułu" Pan pisze.
Nie przypuszczam, by próbował Pan nakłonić mnie do wycofania mojego
artykułu, a więc którą z sekwencji miałabym "odmienić"? Z poważaniem
|
|
Joanna Grootings |
26-10-2000 |
|
j |
|
35. |
Szanowny Panie Andrzeju Rola-Stypułkowski (sądzę Księże Andrzeju
Stypułkowski), Czy to ja zajeździłam klacz na śmierć, by "bić
się w piersi"? Czy też może mam się bić w piersi za to, że klacz
wyhodowałam? Chyba myli Pan tutaj osoby i pojęcia. Przykro mi
również - ale zostałam do tego zmuszona - poinformować Pana, że
o WSZYSTKICH faktach dotyczących klaczy Zaabibi dowiedziałam się
właśnie od Pana Profesora Ludwika Maciąga. Moja rada na przyszłość:
proszę konsultować sprawy zanim ujrzą one światło dzienne, bo
czasamipowoływanie się na opinie osób bez ich wiedzy może wprowadzić
niepotrzebny dodatkowy zamęt. Dalszy mój komentarz dotyczący Pańskiej
wypowiedzi nie jest chyba już konieczny. Dodam tylko, że nie zawsze
ten, kto używa konia pod siodłem jest równocześnie hodowcą. To
dosyć odrębne pojęcia. Dziękuję jednak za wyrazy współczucia (mam
nadzieję, że są szczere), bo są one pierwszymi, które nadeszły
do mnie od osób bezpośrednio związanych z księdzem Dmochowskim
i klaczą Zaabibi. Mnie zaś boli serce, że miesza Pan w tę sprawę
Pana Romana Pankiewicza zupełnie nie znając Jego opinii na temat
tej sprawy, a przede wszystkim, że w takim kontekście wspomniana
została śp. Żona profesora Maciąga. To wg mnie zbyt daleko idący
i dosyć bezwzględny sposób używania zmarłych do auto-(czyjejś)reklamy.
|
|
Joanna Grootings |
26-10-2000 |
|
|
|
34. |
Cz.IV
Szkoda, że ludzie tak szybko odchodzą, że ktoś umiera mając 30
czy 40 lat, chory na nowotwór, wylew, czy zawał serca, szkoda,
że 10 letnie dziecko wpadło pod samochód, szkoda, że umarła Pani
Ewa Maciąg, (nb. darząca Ks. Andrzeja niezwykłą sympatią) tak
wcześnie mogła jeszcze tyle pomóc Kochanemu Ludwikowi. Szkoda,
że padła Zaabibi…. Choć z grzechów Panią będzie rozliczał
Pan Bóg, „choć wiara w Boga to sprawa osobista każdego z
nas ja twierdzę, że nie ma Boga w sercu Boga ten, kto nienawidzi
bliźniego. „Bo nie można kochać Boga, którego nie widać,
jeśli się nie kocha bliźniego, którego widzimy”. Szkoda,
więc Zaabibi……. Szkoda Pani, Pani Joanno…….
Szkoda Ks. Andrzeja……. Szkoda prof. Maciąga…….
Szkoda…… Niech Pani się modli za swoich przyjaciół,
jak to czynił starożytny filozof „Boże daj mi jednego prawdziwego
wroga, ale zachowaj mnie od fałszywych przyjaciół”. „Bo
lepiej z mądrym stracić, niż z głupim znaleźć” Za prof.
Ludwikiem Maciągiem powtarzam „Koniarze wszystkich krajów
łączcie się!!!” Z poważaniem |
|
Andrzej Rola-Stypułkowski |
26-10-2000 |
|
|
|
33. |
Cz
III Pyta Pani „Czy księża w ogóle powinni bawić się w kawalerię”
– myślę, że to nieistotne byle znali się na sztuce, nawet
sam Profesor bierze udział w kapłańskich hubertusach zawsze będąc
z nich zadowolony i pełen podziwu dla księży. Wracając do nieśmiertelności
Zaabibi to również prorokował prof. Maciąg, mówiąc „Andrzeju,
uczyniłeś Zaabibi nieśmiertelną” Już starożytni mówili „
człowiek staje się nieśmiertelny przez swoje dzieła i czyny”.
Myślę, że Ks. Andrzej uczynił Zaabibi nieśmiertelną, brała bowiem,
jak mało który koń, udział w wielu pokazach. Zawsze wyjątkowa
chętna do współpracy z jeźdźcem, budziła u wielu zachwyt i podziw,
czego dowodami są liczne nagrody, które zdobyła. Szkoda, że padła.
„Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”. Jeśli
Pani nie odmieni swego artykułu, to okaże się Pani niedojrzałą,
naiwną, wierzącą plotkom osobą. Autorytet Pana prof. Maciąga,
jego doświadczenie w hodowli, czy marszach oraz spostrzeżenia
o postępach Ks. Dmochowskiego są dla mnie cenniejsze, niż Pani
wypociny z relacji, jak się domyślam, fałszywych przyjaciół cdn... |
|
Andrzej Rola-Stypułkowski |
26-10-2000 |
|
|
|
32. |
CzII
Ludwik Maciąg mówił wiele razy, słyszałem to na własne uszy, „Eosa
(OO) mogę powierzyć tylko w ręce Ks. Andrzeja”. Podziwiałem
razem z prof. Maciągiem Ks. Andrzeja na ujeżdżalni mówił „popatrz
to dosłownie para, jeździec i koń to jedno”. Innym razem
mówił „ten Ksiądz ma chyba od Boga jakiś dar dogadywania
się z końmi”. Zawsze stawiał mi za wzór Ks. Andrzeja. To
jego angażował w swoje wystawy prac, by przed wejściem do galerii
były konie, mówił „nikt tego lepiej od Ciebie nie zrobi
Andrzeju”. Biorąc udział w defiladach w Zarębach mówił do
wszystkich ludzi „daruję tę klacz Ks. Dmochowskiemu, bo
wiem, że nigdzie jej lepiej nie będzie”, „jestem spokojny
o Zaabibi, gdy jest w twoich rękach”. Pisze Pani o Pielgrzymce
na Jasną Górę, też brałem w niej udział i powiem Pani, że prowadził
ją Pan prof. Maciąg na arabskim ogierze Eosie. Ten 80-letni oryginalny
kawalerzysta, to On nadawał tempo marszu. Wiele razy mówił w czasie
odpoczynków „ wiesz Andrzeju ty to masz rękę do koni”
-będąc dumny z Zaabibi- „ nie widać na niej cienia zmęczenia”
Będąc w Grabowie na zawodach cieszył się „Siwą” i
tym wspaniałym duetem, który wspólnie tworzyli. No może nie jednym,
że zajęła II miejsce, ale folbluty podobno są szybsze cdn... |
|
Andrzej Rola-Stypułkowski |
26-10-2000 |
|
|
|
31. |
Szanowna Pani Joanno Serce mnie boli, gdy widzę kiedy dzieje
się krzywda dla zwierząt w tym również koni. Sam jestem hodowcą
koni, również znam ten ból, który czuje Pani. Składam, więc Pani
wyrazy współczucia, lecz żal mi też tego księdza, którego Pani
opisuje, ponieważ wątpię, aby ten przypadek jego cieszył. Agresywne
słowa Pani, ziejące taką nienawiścią, w końcu mieszanie w to kapłaństwa
jest dla ludzi na poziomie nie na miejscu, a za taką Panią uważałem.
Czasami lepiej jest uderzyć się we własne piersi „moja wina”
niż wyplatać takie brednie, bez logiki i odniesienia do normalności,
a w końcu jak Pani pisze „znam to z opowiadań przyjaciół”.
Co innego, gdy jest się przy tym osobiście, widzi na własne oczy.
Powinna Pani wziąć pewną poprawkę na tych „przyjaciół znawców
koni”. Znam osobiście Ks. Andrzeja, opowiadał mi wiele o
Pani zawsze pozytywnie, pełen uznania za ogrom pracy i wysiłek,
za troskę oraz przyjaźń. Jeśli chodzi o Pani konie Ks. Andrzej
był dumny z Pani hodowli przepięknych arabów. Może ci pseudo przyjaciele
chcą was skłócić? Ale może Pani pytać też znane autorytety w sprawach
koni jak prof. Ludwik Maciąg, Tomasz Pieczyński, Roman Pankiewicz,
i wielu innych, oni wszyscy Ks. Andrzeja znają i jego osobisty
stosunek do koni. cdn.. |
|
Andrzej Rola-Stypułkowski |
26-10-2000 |
|
|
|
30. |
Szanowna Pani Joanno Serce mnie boli, gdy widzę kiedy dzieje
się krzywda dla zwierząt w tym również koni. Sam jestem hodowcą
koni, również znam ten ból, który czuje Pani. Składam, więc Pani
wyrazy współczucia, lecz żal mi też tego księdza, którego Pani
opisuje, ponieważ wątpię, aby ten przypadek jego cieszył. Agresywne
słowa Pani, ziejące taką nienawiścią, w końcu mieszanie w to kapłaństwa
jest dla ludzi na poziomie nie na miejscu, a za taką Panią uważałem.
Czasami lepiej jest uderzyć się we własne piersi „moja wina”
niż wyplatać takie brednie, bez logiki i odniesienia do normalności,
a w końcu jak Pani pisze „znam to z opowiadań przyjaciół”.
Co innego, gdy jest się przy tym osobiście, widzi na własne oczy.
Powinna Pani wziąć pewną poprawkę na tych „przyjaciół znawców
koni”. Znam osobiście Ks. Andrzeja, opowiadał mi wiele o
Pani zawsze pozytywnie, pełen uznania za ogrom pracy i wysiłek,
za troskę oraz przyjaźń. Jeśli chodzi o Pani konie Ks. Andrzej
był dumny z Pani hodowli przepięknych arabów. Może ci pseudo przyjaciele
chcą was skłócić? Ale może Pani pytać też znane autorytety w sprawach
koni jak prof. Ludwik Maciąg, Tomasz Pieczyński, Roman Pankiewicz,
i wielu innych, oni wszyscy Ks. Andrzeja znają i jego osobisty
stosunek do koni. cdn.. |
|
Andrzej Rola-Stypułkowski |
26-10-2000 |
|
|
|
29. |
Włosy
z grzywy (fraszki)
Na misjonarza
Przykra w Zarębach sprawa, zamiast nawrócić ksiądz zabił araba.
Na pasterza
Konia wyprowadził na manowce, a gdzie owce?
Na trenera
Dlaczego malarz pozbył się klaczy? może ksiądz szkolenie spartaczył!
Do M&E
Niech żyją Marta & Edyta, bo koń już wyciągnął kopyta.
|
|
Jerzy Bończa Kowalski |
26-10-2000 |
|
|
|
28. |
Część
II
Zwolennicy księdza Dmochowskiego, w swoim zacietrzewieniu przyjęli
zasadę ze starego dowcipu - "a u was biją Murzynów". Nikt nic
nie napisał w sprawie wyjaśnienia tragicznego zajścia, wszyscy
frontalnie przypuścili atak na Panią Joannę Grootings - w sposób
prymitywny, żałosny, ziejący nienawiścią. Oni wszystko oceniają
z pozycji tych, co "wiedzą najlepiej", więc nie muszą żadnych
faktów sprawdzać, odwołują się do autorytetów, choć wątpliwe jest
by one chciały się w tej sprawie wypowiadać.
Miałem i mam liczne kontakty z oficerami kawalerii, czytam wspomnienia
kawalerzystów. Temat jest mi szczególnie bliski i jestem wielkim
entuzjastą powrotu tradycji kawaleryjskich - również byłem wielkim
entuzjastą działalności księdza Andrzeja. Ale nie ze wszystkim
było tak dobrze. W ocenie kilku oficerów kawalerii, których nazwisk
nie będę wymieniał, bo może by tego sobie nie życzyli, pokazy
księdza Andrzeja miały wiele braków i niedociągnięć w stosunku
do regulaminowych zasad. Natomiast dobro konia w regulaminie,
a bardziej w zwyczajach kawaleryjskich było na pierwszym planie
i wszelkie zaniedbania w tej mierze były w wojsku karane najsurowiej.
Panią Joannę Grootings podziwiam za odwagę, choć nie akceptuję
formy zwracania się do osoby duchownej "per pan". Myślę, że większość,
przez wzgląd na sutannę, nabrałaby wody w usta.
Andrzej Novak-Zempliński Prezes Towarzystwa Przyjaciół Konia Arabskiego
w Polsce |
|
|
25-10-2000 |
|
|
|
27. |
Brak
pokory to główny powód nie pozwalający ludziom zachować właściwego
dystansu do własnych postaw, do wydarzeń, w których uczestniczą
bądź są ich ofiarami, jak też postrzegania tychże spraw i ich
ocen przez innych. Brak pokory jest też głównym czynnikiem budowania
podziałów w stosunkach międzyludzkich i środowiskowych. Brak pokory
uchyla wrót "polskiego piekła".
Żenująca polemika, związana z artykułem Pani Joanny Grootings
jest żywym dowodem na powyższe refleksje. Odebrałem to podwójnie
boleśnie - jako koniarz i jako człowiek wierzący i praktykujący.
Znam Panią Joannę Grootings od lat i postrzegam jako osobę niezwykle
miłą i otwartą, choć może czasami nadmiernie szczerą, stawiającą
pewne sprawy wprost i bez znieczulenia. Ale gdyby nawet zbyt ostro
oceniła sprawę, nie uwzględniając osobistej tragedii księdza Adrzeja
- gdyż zakładam, że taką przeżył - Jego odpowiedź jest w żaden
sposób dla mnie nie zrozumiała. Tu widać zabrakło ewangelicznej
pokory, żeby chociaż w jakikolwiek sposób czyn swój usprawiedliwić,
wyjaśnić okoliczności, przyjąć choćby część winy na siebie, przeprosić
hodowcę klaczy za ten tragiczny skutek braku odpowiedzialności.
Nic podobnego. Ksiądz przyjął zasadę, że najlepszą obroną jest
atak, demagogiczny, obłudny i pełen fałszu, mieszający do sprawy
święte symbole wiary i imię Ojca Świętego - ZAPRAWDĘ NIEGODNE
TO SŁUGI BOŻEGO.
cdn Andrzej Novak-Zempliński
Prezes Towarzystwa Przyjaciół Konia Arabskiego w Polsce |
|
|
25-10-2000 |
|
|
|
26. |
Pewien pleban w Kościelnych Zarębach
klacz swą w konnej pielgrzymce zarąbał
gdy mówiono, że odda wnet ducha
on nastawiał tylko pół ucha.
|
|
Jerzy Bończa Kowalski |
25-10-2000 |
|
|
|
25. |
Dziękuję Panu Markowi S. (p.23) za pytanie, które nurtuje wszystkich.
Powinien Pan je skierować jednak do Księdza Dmochowskiego a nie
do mnie. Pomogę tu Panu i powtórzę za Panem - Księże Dmochowski,
jak Księdzu udało się zajeździć tę klacz na śmierć ????? |
|
Adam M. |
24-10-2000 |
|
adammc@free.polbox.pl |
|
24. |
Pewien ksiądz w Zarębach Kościelnych
gdy odbębnił obowiązek niedzielny
brał na tacę po mszach coniedzielnych
miał fantazję jak ułan ten pleban
i gdy konia raz wysłał do nieba
rzekł: chyba ten koń był, NIE DZIELNY
|
|
Jerzy Bończa Kowalski |
24-10-2000 |
|
|
|
23. |
Panu
Aplogecie "pustych teorii"(p.19), krzyczącemu wielkimim literami,
krótkie pytanie: jeśli klacz zimnokrwista "nie zostala zajeżdżona"
w czasie tego "morderczego marszu" , to jak mogła zostać "zajeżdżona"
klacz rasy arabskiej? Naprawdę trzeba "fantazji" to takich wniosków. |
|
Marek S |
24-10-2000 |
|
|
|
22. |
Pewien ksiądz z Kościelnych Zaręb
pod sukienką nosił talent
gdy nie służył u Pana
to się bawił w ułana
bo do nieba chciał dostać się cwałem.
Pewien pleban w miasteczku nad Bzurą
posługując się starą lekturą
na ułana się kreował
lecz się ciut zagalopował
miast ułanem być jest kreaturą.
Sługa boży w Zarębach po święcie
od malarza wziął konia w prezencie
Dziwny pomysł miał pleban
Konia wysłał do nieba
Koń nie wrócił
ksiądz stracił zajęcie.
|
|
Jerzy Bończa Kowalski |
23-10-2000 |
|
|
|
21. |
Księże Andrzeju przesyłam Księdzu wyrazy współczucia, bo sam
przeżyłem podobną tragedię i dlatego jestem w stanie zrozumieć
Księdza. Niech podłość Pani Joanny nie zniechęci Księdza do dalszych
działań. W życiu nie tylko musimy rozstawać się z końmi,dzieje
się tak samo z ludźmi, których kochamy. W obliczu śmierci pozostajemy
bezradni Dedykuję Księdzu swój wiersz, nich będzie on umocnieniem
w dalszym życiu: Mimo wszystko Ludzie są nierozumni, nielogiczni
i samolubni, KOCHAJ ICH MIMO WSZYSTKO Jeśli czynisz dobro, oskarżą
cię o egocentryzm, CZYŃ DOBRO MIMO WSZYSTKO Jeśli odnosisz sukcesy,
zyskujesz fałszywych przyjaciół i prawdziwych wrogów, ODNOŚ SUKCESY
MIMO WSZYSTKO Twoja dobroć zostanie zapomniana już jutro, BźDź
DOBRY MIMO WSZYSTKO Szlachetność i szczerość wzmagają twoją wrażliwość
BźDź SZLACHETNY MIMO WSZYSTKO To, co budujesz latami, może runąć
w ciągu jednej nocy, BUDUJ MIMO WSZYSTKO Ludzie w gruncie rzeczy
potrzebują twej pomocy, Mogą cię jednak zaatakować, gdy im pomagasz,
P0MAGAJ, MIMO WSZYSTKO Dając światu najlepsze, co posiadasz, otrzymujesz
ciosy, DAWAJ ŚWIATU, CO NAJLEPSZE, CO POSIADASZ, MIMO WSZYSTKO
Szczęść Boże w pracy kapłańskiej i działaniach kawaleryjskich
|
|
Wojciech D |
22-10-2000 |
|
|
|
20. |
Fantazja na tematy ułańskie
Właściciel zabił psa. Sąd, wyrok, prokurator.
Właściciel zajeździł klacz, kawalerzysta-amator
Śmierć bez KOŃsekwencji, sutanną się wykręci
I w rękę chwyciwszy krzyż
krzyknie sprawiedliwości - a kysz! przepadnij maro nieczysta!
Oj rozczuliłeś mnie księże, ty umiesz z życia korzystać.
Grosz do grosza zbierzesz "co łaska", jak ziarnko do ziarnka
Lecz bacz bo przebierze się miarka
I któż ci konia wyczaruje z obrazka.
Toż to jak z diabłem układ, każesz jak czart Twardowskiemu
konie zaklęte na płótnach zamienić w żywą konia istotę
a potem nie wiedzieć czemu twoja próżność i pycha
powie nie dałaś rady zdychaj,
a więc chapeau bas! Panowie
przed księżym majestatem
włąścicielem i katem-namiestnikiem bożym
niech każdy na tacę położy
bo ksiądz chce sobie postrzelać
BATEM.
|
|
Jerzy Bończa Kowalski |
22-10-2000 |
|
|
|
19. |
Od
apologetów Wartości prezentujących się na tej stronie (włącznie
z osobami duchownymi) zieje nienawiścią, to nieco dziwi ale jeszcze
nie przeraża i można by pominąć milczeniem te bardziej lub mniej
udane (za to zawsze obszerne) elukubracje gdyby nie przerażająca
konstatacja - NIKT Z OBROŃCÓW CZYNU KSIĘDZA (WŁźCZNIE Z NIM SAMYM)
NIE ZAPRZECZYŁ TEMU, ŻE KOŃ ZOSTAŁ DLA FANTAZJI ZAJEŻDŻONY PRZEZ
KSIĘDZA NA ŚMIERĆ. |
|
Adam M. |
19-10-2000 |
|
|
|
18. |
Obserwując rynek koński od paru lat zastanawiałem się dlaczego
Pani nieustannie reklamuje się ze sprzedażą swoich arabów. Gdy
przed dwoma laty poznałem klacz Pani hodowli Zaabibi, złośliwą,
agresywnie reagującą na ludzi nawet na dzieci i w stosunku do
innych koni dało mi to całkowitą odpowiedź. Nie mogłem zrozumieć
szkalowanego przez Panią Księdza, który dwa miesiące ją oswajał,
aby przestała kłaść uszy i przychodzić do ręki. Na pytanie dlaczego
tak się poświęca i czy możliwe jest uczynić ją przyjazną człowiekowi
odpowiedział "Czynię to dlatego , bo ujeżdżam ją przyjacielowi".
Nasuwa się pytanie dlaczego P. profesor pozbył się tej klaczy,
gdy zaczęła już chodzić pod siodłem? Sprzedała już Pani wiele
koni, ale jeszcze nie spotkałem się z opinią żeby ktoś je pochwalił.
Nieudane źrebięta, których Pani się skrzętnie pozbywa to brak
znajomości w hodowli. Rozumiem P. prof. Maciąga, który poświęca
swoje obrazy nie bacząc na los jaki ich spotka, aby ratować z
Pani rąk nieszczęśliwe konie, ale czy zdoła uratować wszystkie.
Czy Pani hodując araby nie rozumie, że ptak stworzony jest do
latania a koń do biegania. Czy nie byłoby lepiej, aby zaprzestała
Pani krzywdzić te przepiękne zwierzęta, a jeśli nie chce Pani
naprawdę rozstać się z końmi, to przy swej mizernej wiedzy czy
nie lepiej byłoby się zająć hodowlą koni zimnokrwistych, która
nie wymaga większego znawstwa, wystarczy umieć tylko liczyć kilogramy. |
|
Maciej Z. |
19-10-2000 |
|
|
|
17. |
Pielgrzymkę do Częstochowy nazwała Pani marszem ponad siły.
Połowa koni, które brały w niej udział to konie zimnokrwiste.
Jeden z koniarzy nazwał to "zabawą dla dzieci", gdy dowiedział
się, że średnio dziennie maszerowano dziennie 35 km. W marszu
do Grabowa, którego nazwy dokładnie Pani nie zna, bo słucha tylko
plotek. Szła klacz sp i zwykła chłopska. Jechało 11-letnie dziecko
dla którego nie było to ponad siły i wyżej wymienionych koni.
Jakie są zatem te Pani "araby". Skłóciła już Pani Polskie Towarzystwo
Przyjaciół Koni Arabskich prywatnych hodowli, chce Pani teraz
skłócić miłośników polskiej tradycji kawaleryjskiej. Nie wprowadzajmy
w naszym kraju zwyczajów arabskich, gzie na 1 miejscu jest koń.
Czy Ksiądz od Pani kupił tę klacz? Czy nie ma już w Pani odrobiny
honoru i nie przestanie deptać godności Pana prof. Maciąga, który
musiał mieć powody, aby ofiarować Księdzu klacz. Poznając bliżej
Pani charakter i znając wspomnianą klacz Zaabibi nie poleciłabym
nikomu od Pani konia. Mój syn też zajmuje się końmi, kładzie je
pod siodłem i nigdy żaden go nie ugryzł, bo są dobrze wychowane.
Czy koniom nie udziela się charakter ich właścicieli? |
|
Teresa Z |
19-10-2000 |
|
|
|
16. |
Zaintrygowała mnie Pani wypowiedź, dlatego pozwalam sobie na
krótki komentarz. Nie znam bliżej ks. Andrzeja Dmochowskiego,
ale kilka razy widziałam Go w „akcji”. Byłam pełna
podziwu, jak świetnie może współpracować jeździec i koń, bez wymuszania
na zwierzęciu czegoś ponad jego siły. Widać było wzajemne zrozumienie
i zaufanie. Na podstawie wypowiedzi i zachowania ks. Andrzeja,
podczas uroczystości w Zarębach Kościelnych, mogę stwierdzić,
że jest człowiekiem odpowiedzialnym, a hasło „Bóg, Honor,
Ojczyzna” nie jest Mu obce, a nawet głęboko zakorzenione
w sercu Syna Kawalerzysty. Nie dziwi więc zainteresowanie końmi
i poświęcenie dla krzewienia tradycji kawaleryjskiej. Wiem, że
dla parafian, pasja ks. Andrzeja nie jest zgorszeniem, ale wielką
chlubą i mobilizacją do życia wiarą. Śmiem twierdzić, że śmierć
konia stała się dla Pani dobra okazją, aby uwłaczać kapłanom.
W Pani oczach to mali chłopcy bawiący się w wojnę, szukający wrażeń
i poklasku. W związku z tym nasuwa mi się kilka pytań: Czy księża
mający jakieś pasje są mniej wartościowi w oczach Boga i ludzi?
NIE, bo to piękny sposób na wypełnianie kapłańskiego posłannictwa.
Czy praca przy koniach i zdobywanie sztuki jeździeckiej to zabawa
dla zaspokojenia ambicji? NIE, to ciężka praca. Czy była to jedyna
klacz, która padła? Czy z powodu śmierci konia należy zniszczyć
człowieka, jego godność? Słowo potrafi zranić bardzo głęboko,
głębiej niż najostrzejszy nóż. Dlatego kończę i dedykuję Pani
tekst piosenki zespołu Lombard :” ...Gdziekolwiek jesteś
w dzień, czy w nocy, oczyma widza oglądasz grę. Ktoś inny zmienia
świat za ciebie, nadstawia głowę, podnosi krzyk, A ty z daleka,
bo tak lepiej i w razie czego nie tracisz nic. Przeżyj to sam,...nie
zamieniaj serca w twardy głaz, póki jeszcze serce masz...”
Martyna&Edyta |
|
E&M |
18-10-2000 |
|
rybaczyk@lomza.opoka.org.pl |
|
15. |
Odpowiedź na Komentarz Księdza Grzegorza Sniadacha vel WC (Pkt
Nr 9) Szanowny Panie, Ponieważ Pański komentarz jest dla mnie
niezrozumiały - uprzejmie proszę o wyjaśnienie o co właściwie
Panu chodziło w tej wypowiedzi. Z wyrazami szacunku Joanna Grootings
|
|
Joanna Grootings |
18-10-2000 |
|
|
|
14. |
Przyznam, ze jestem w klopocie. Z jednej strony nie moge zaakceptowac
takiego traktowania zwierzat, obojetne, duzych czy malych. Z drugiej
zas powinna istniec jakas formula, ktora pozwoli trenowac/tresowac
psa, ptaka, foke czy tez konia w sposob ktory jest do zaakceptowania
przez cywilizowane spoleczenstwo. Z ktorej jednak strony nie bedziemy
patrzec, nawet z mojej - zaznaczam, ze nie jestem koniarzem a
edukuje mnie moja 12 corka - bardzo zle sie stalo, ze takie zwierze
pada w tak dramatycznych okolicznosciach. Na zakonczenie dodam,
ze moje dziecko "wychowuje" 1,5 rocznego szczura. Holubi je, pielegnuje,
przemywa oczy i wyprowadza na spacery. Nie wyobraza sobie, zeby
jej zwierzeciu, powszechnie uwazanemu za obrzydliwe, moglo sie
cos stac. Po przeczytaniu artykulu rozplakala sie. CZLOWIEK TO
NIE WSZYSTKO mimo, ze BRZMI DUMNIE. |
|
Tadeusz Olczak |
18-10-2000 |
|
tadol@netix.pl |
|
13. |
Odpowiedź na komentarz Księdza Andrzeja Dmochowskiego (Pkt
6 i 7). cd... Proszę mi również nie zarzucać wrogości do kapłaństwa
(bo nie jest Pan jedynym Duchownym który preferencyjnie nabył
u nas konie i inne akcesoria) ani do kawalerii. Zapomniał Pan
chyba, że z mojej inicjatywy jako jedyni w Internecie zajęliśmy
się promocją I Konnej Pielgrzymki na Jasną Górę na naszym Końskim
Portalu Internetowym www.horses.com.pl. Uważaliśmy to za wspaniałe
wydarzenie i poświęciłam temu wiele czasu by zaprojektować stronę
oraz funduszy, by była ona zamieszczona na portalu. Również na
moją prośbę Profesor Ludwik Maciąg zgodził się napisać artykuł
"Kawaleria polska - słów kilka", który bogato ilustrowany również
został zamieszczony na naszym portalu. Obydwie strony wykonane
zostały i zamieszczone w czynie społecznym. Czyż to uważać należy
jako zarzucana mi przez Pana "wrogość"? Jak to zwykle bywa: nie
otrzymałam za "mój wrogi wkład" nawet przysłowiowego "Bóg zapłać".
Na zakończenie: ja nie mam żadnych uczuć w stosunku do Pana. Nie
jest mi jednak obojętna Pańska postawa wobec koni i przeciwko
temu będę występować. Mój artykuł miał na celu przestrzec innych
przed tragicznymi skutkami ludzkiej głupoty i braku rozsądku w
obchodzeniu się ze zwierzętami. Pan zaś - jako osoba duchowna
oraz reprezentująca pewne kręgi społeczne - powinien być przykładem
dla innych we wszystkich aspektach. Nie jestem - jak już widać
- jedyną osobą, którą Pan rozczarował. Joanna Grootings |
|
Joanna Grootings |
17-10-2000 |
|
|
|
12. |
Odpowiedź na komentarz Księdza Andrzeja Dmochowskiego (Pkt
6 i 7). cd... Co do zaniedbanych kopyt: chociaż argument jest
dosyć śmieszny - acz tonący brzytwy się chwyta - przypomnę Panu
nieco odległą historię owych nieszczęsnych kopyt, które tak rozdrażniły
również Księdza Śniadacha (komentarz nr 8). Kiedy przyjechał Pan
do naszej stadniny z Profesorem Maciągiem by obejrzeć Zaabibi
była ona u nas ponownie od niedawna. Rzeczywiście kopyta wymagały
korekty, ale wizyty kowala w naszej stadninie ustalane są z dużym
wyprzedzeniem. Ponieważ nie była to sytuacja wymagająca natychmiastowej
interwencji klacz oczekiwała na przyjazd kowala. Jednak Pan nalegał,
żeby ją jak najszybciej zabrać do siebie. Przecież dobrze ją Pan
obejrzał, a "darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby". Przykro
mi również słyszeć dopiero dzisiaj, jakie to kłopoty miał Pan
z klaczą. Przecież "wystarczyłby jeden telefon", a klacz wróciłaby
do nas. Czyż nie pamięta Pan, że w krótkim czasie po odebraniu
klaczy odwiedził Pan naszą stadninę i w dowód wdzięczności wręczył
mi Pan Krzyż z Częstochowy, który (obok pamiątkowego Krzyża rodzinnego)
jest w naszym domu? Ja Krzyża na pokaz nie wieszam, Boga - proszę
Księdza - nosi się w sercu, a mój stosunek do wiary to moja osobista
sprawa i tylko Pan Bóg będzie mnie z tego rozliczał. cdn... |
|
Joanna Grootings |
17-10-2000 |
|
|
|
11. |
Odpowiedź na komentarz Księdza Andrzeja Dmochowskiego (Pkt
6 i 7). cd... Dbając jednak o dobro naszych koni - od momentu,
gdy zakończyłam działalność własnej stajni wyścigowej - nie oddaję
koni do treningu, ponieważ uważam, że nikt nie jest im w stanie
w stanie zapewnić opieki i treningu jaki miały w Stajni Korfowe.
To odpowiedź na Pana końcowe pytanie. Nie jest Pan doinformowany.
A na pytanie czy kocham konie można łatwo odpowiedzieć, bo właśnie
hodowli koni arabskich całkowicie poświęciłam ostatnie 10 lat
mojego życia. Owa hodowla koni spowodowała, że od kilku lat jestem
również wegetarianką - w myśl: "nie zabijaj". Wierzę, że na przestrzeni
lat również w ten sposób uratuję życie kilku istotom. Uczestniczę
również w pracy oraz aktywnie popieram działania "Klubu Gaja"
- organizacji obecnie prowadzącej kampanię o zaprzestanie transportów
rzeźnych koni. Czy mam zachowywać się obojętnie, kiedy wiedzę,
że w najbliższym sąsiedztwie dzieje się im źle? Jestem zdziwiona,
że próbując tłumaczyć "niezręczną sytuację" opowiada Pan śmieszne
- ze względu, że czyni to Pan właśnie dopiero teraz - historie,
że Zaabibi nie była zaźrebiana. Kiedy ja o tym dowiedziałam się
od osób Panu najbardziej bliskich i zacnych (aktywnych w działaniach
kawaleryjskich). Nie powiem, że niektórzy wyrażali swoją dezaprobatę
o owym kuriozalnym połączeniu. W jakim więc świetle dzisiaj stawia
Pan te osoby! Kto więc opowiada/opowiadał nieprawdziwe historie?
Na pytanie odpowiem pytaniem: czy jeżeli osoba "należąca do tej
samej rodziny" czyni zło - to nie wolno owych czynów potępiać,
bo należy ona do tej samej rodziny i tylko dlatego mamy milczeć?
Przykro mi, ale ja nie chcę należeć do takiej "końskiej rodziny".
cdn.. |
|
Joanna Grootings |
17-10-2000 |
|
|
|
10. |
Odpowiedź na komentarz Księdza Andrzeja Dmochowskiego (Pkt
6 i 7). Szanowny Panie, Nie będę polemizować na tematy poruszone
w Pańskim komentarzu, bo w większości - tak jak uwagi Księdza
Śniadacha (komentarz 8) omijają one sedno sprawy i nie są adekwatne
do tematu. O jakości Pańskiego treningu i użytkowania koni świadczą
niestety fakty. Jego sposoby i efektywność "prowadzonego zgodnie
z regulaminem kawalerii" zapisane są na kasecie video, którą nagrałam
podczas "spektakularnego kładzenia" Zaabibi podczas pokazu na
Służewcu i jeśli Pan życzy mogę ten film udostępnić na naszym
portalu. Faktycznie wtedy Zaabibi próbowała Pana ugryźć - ale
było to spowodowane desperacką samoobroną klaczy. Ja również zajmowałam
się treningiem koni - byłam właścicielem Stajni Wyścigowej Korfowe.
O jego jakości świadczą nasze wyniki: wygrana Derby, rekord Toru
wyścigowego na 1600m, dwukrotne zwycięstwo w Nagrodzie Janowa
Podlaskiego oraz Nagrodzie Kurozwęk, zwycięstwo w nagrodzie Kabareta
oraz szereg, szereg innych spektakularnych zwycięstw. (Odsyłam
Pana do naszej strony www.korfowe.com). Podczas
tego dwuletniego ciężkiego treningu żaden z koni nie był kontuzjowany
ani nie doznał uszczerbku na swym zdrowiu psychicznym. Jednak
nie jest to miejsce by wymieniać nasze zasługi. Mimo, iż końmi
zajmuję się profesjonalnie dopiero od 10 lat, to zawsze w naszym
gospodarstwie obecny był koń i mój ś.p. Dziadek - chociaż nie
był kawalerzystą - nauczył mnie miłości i szacunku do nich, bo
od konia na wsi uzależniony był cały byt. Moje "końskie korzenie"
sięgają znacznie głębiej niż owe 10 lat, podczas których w naszej
stadninie przyszło na świat i zostało odchowanych 46 źrebiąt,
większość, których została sprzedana w kraju i za granicę. Konie
hoduje się dla własnej satysfakcji, z pasji, ale również po to,
by je sprzedawać. cdn... |
|
Joanna Grootings |
17-10-2000 |
|
|
|
9. |
Po
przeczytaniu Pani artykułu przypomniała mi się wypowiedź Pana
Wojciecha Cendrowskiego z „WC kwadrans” na temat jednej
„Pani”, której zabrakło szacunku dla Ojca Świętego
„..Wypadło sroce z pod ogona”. |
|
WC |
16-10-2000 |
|
|
|
8. |
Znam
Ks. Andrzeja Dmochowskiego od 14 lat jako człowieka jako człowieka
kochającego Boga, ludzi, zafascynowanego końmi. Od wielu lat jest
kapłanem i cieszył się zawsze dobrą opinią wiernych a do ludzi
nie odnosi się z „bezwzględnym autorytetem”, lecz
uczy ich zasad miłości chrześcijańskiej. Nie podoba mi się również
określenie „zabawa w kawalerię”- bo uwłacza wszystkim
tym, którzy jako Kawalerzyści polegli w obronie naszej Ojczyzny,
a którym on odtwarzając prawdziwe tradycje kawaleryjskie oddaje
hołd. Nie znam też innej parafii wielkości Zaręby Kościelne( parafii
gdzie jest Ks. Andrzej) gdzie na Mszę za Ojczyznę przychodzi tak
dużo ludzi. Czy to nie jest służba Bogu i ludziom? Co się zaś
tyczy Zaabibi to, kiedy trafiła do Ks. Andrzeja, to nie przypominała
klaczy o imieniu „kochana” i z jej zachowania wynikało,
że nie była kochana przez poprzednich właścicieli. Do ludzi odnosiła
się agresywnie i nieufnie, miała zaniedbane kopyta.... Sam byłem
świadkiem ile Ks. Andrzej poświęcił trudu cierpliwości, wyrozumiałości,
ile dał z siebie uczucia, żeby Zaabibi stała się dobrym, „kochanym”
koniem. Wszyscy, którzy znają Ks. Andrzeja wiedzą, że nie skrzywdziłby
żadnego konia. Jest Pani jedyną osobą, która znając miłość Ks.
Andrzeja do koni w ten sposób ocenia tragedię, której on doświadczył.
Od nas wszystkich otrzymał wyrazy współczucia. |
|
Ks.
Grzegorz Śniadach |
16-10-2000 |
|
koordynator@lomza.opoka.org.pl |
|
7. |
Szanowna Pani Joanno cz.II Na koniec stawia Pani pytanie czy
warto hodować konie? A ja pytam się Pani czy warto ratować źle
wychowane konie, latami prowadzić korektę zaniedbanych kopyt,
uczyć je pracy pod siodłem, aby ukazać ich odwieczną przyjaźń
z człowiekiem. Nie wiedziałem, że jest Pani jasnowidzem, który
bez względu na opinię kompetentnych osób, wydaje swoją osobistą.
Śmiem twierdzić, że wynika to z Pani niezaspokojonych ambicji,
wrogości do tego, co polskie ( Kapłaństwo, Kawaleria), z braku
podstawowych wiadomości o sztuce jeździeckiej. Jeśli naprawdę
kocha Pani konie to, dlaczego je Pani sprzedaje, wystawia na tor
wyścigowy. Nie pozostaje mi nic innego jak modlić się za Panią,
aby była wolna Pani od nienawiści szczególnie w stosunku do takich
ludzi jak ja, którzy hodując konie i kochając je muszą przejść
przez podobne tragedie. Z wyrazami szacunku Ks. Andrzej Dmochowski
|
|
Ks.
Andrzej Dmochowski |
16-10-2000 |
|
|
|
6. |
Szanowna Pani Joanno cz.I W odpowiedzi na Pani artykuł pragnę
wyjaśnić, że wszelkie treningi, które odbywam z końmi są prowadzone
zgodnie z regulaminem kawalerii, jaki obowiązywał do 1939r. w
porozumieniu z lekarzem weterynarii i przy współpracy z oryginalnymi
kawalerzystami, którzy jako jedyni w tym kraju mają prawo na ten
temat zabierać głos, bo oni to przeżyli. Jeśli Pani chciała zmienić
los tej klaczy wystarczył jeden telefon do mnie a klacz następnego
dnia wróciłaby do Pani. Kto Pani powiedział, że klacz została
zaźrebiona ogierem hanowerskim? W tym roku ze względu na Pielgrzymkę
na Jasną Górę wcale nie była kryta. Jeśli chodzi o klacz xx Norinę,
to nie wiem czy po tym artykule jest Pani godna wspominać jej
imię. Kto powiedział Pani, że ona ma zerwane ścięgna? Przez tor
wyścigowy, na którym biegała dwa sezony nabawiła się tzw. kozieńca,
z którym ją kupiłem. Nie ciągnąłem ją do Częstochowy jak Pani
się wyraziła, ale jechał na niej jedenastoletni chłopiec i w czasie
marszu nie doznała żadnej kontuzji. Pani końmi zajmuje się 10
lat ja od małego dziecka i zawsze zarzucano mi tylko jedno, że
dam o konie zapominając o sobie. Po tym artykule, który Pani zamieściła
stawiam sobie i Pani pytanie mającej taki stosunek do bliźniego
należącego do tej samej rodziny końskiej, czy Pani naprawdę kocha
Boga i drugiego człowieka? Czy kocha Pani konie, jeśli Zaabibi
przed dwoma laty przyjechała do mnie z tak zaniedbanymi kopytami,
że aż żal było patrzeć? Czy ma Pani prawo oceniać moją pracę kapłańską
i mój stosunek do wiernych nie mając w swoim domu Krzyża największego
symbolu naszej wiary chrześcijańskiej? Czytając ten artykuł cieszę
się tylko z jednego, że wreszcie nauczyła się Pani zwracać do
mnie jako do osoby duchownej "ksiądz" a nie "Panie Andrzeju" jak
to uczynił jeden ze starszych Braci w wierze mówiąc do Ojca Świętego
"Panie Papież". cdn... |
|
Ks.
Andrzej Dmochowski |
16-10-2000 |
|
|
|
5. |
Jeśli
chodzi o mój komentarz do artykułu na temat księdza i jego wyczynów
to trudno mi się wypowidzieć. Szkoda mi konia, ale szkoda mi też
człowieka. On na pewno tego nie chciał, nawet jeśli zaniedbywał
pewne reguły...Nie chcę go usprawiedliwiać , ale ja nie mam też
prawa go osądzać. Osądzi go jego sumienie, które nie powinno być
wypaczone.Wyrzuty sumienia z powodu popełnionego błędu to surowa
kara. Być może przemyślenia skłonią księdza do porzucenia uciech
z końmi. |
|
K.Z. |
15-10-2000 |
|
|
|
4. |
Przyznam, ze tez jestem zdziwiona, jak komus takiemu jak ksiadz
Dmochowski mozna dac w prezencie zywa istote??? Czyzby nikt w
srodowisku koniarzy wczesniej nie wiedzial jak traktuje on zwierzeta
(chociazby folblutke)? No, ale nie winmy za to co sie stalo ofiarodawcy.
Absolutna wine za smierc Zaabibi ponosi duchowny. Na pytanie,
czy ksieza powinni, lub tez czy moga hodowac konie i/albo "bawic
sie w kawalerzystow" ? odpowiem, ze tego zabronic im nie mozna.
To pelnoprawni obywatele wolnego panstwa. Mysle, ze nawet mogliby
to robic na chwale sobie i ku propagowaniu chrzescijanskiego zycia
w umilowaniu ludzi i zwierzat, ku propagowaniu polskiej tradycji,
tak bardzo przeciez zwiazanej z "koniem". Mysle, ze mogliby byc
wzorem godnym nasladowania, jak czlowiek powinien milowac zwierzeta,
ktore sa przeciez czescia BOZEGO KROLESTWA. Ale to tylko moje
pobozne zyczenia... Zaabibi padla. To jest precedens. Nie pozwolmy
aby tego typu przypadki zdarzaly sie na naszych oczach. Pietnujmy
je. To, co mnie bardzo zdziwilo w artykule pani Joanny, to absolutna
beztroska sedziow, ktorzy pozwolili na "torturowanie" konia na
pokazie, beztroska weterynarzy, ktorzy nie zauwazyli, ze kon w
czasie rajdu wyglada "dziwnie". O co tu w ogole chodzi? A ksiedzu
Dmochowskiemu powiem tylko tyle: to nie przeznaczenie, ze jego
kon padl, tak jak i kon jego ojca. To GLUPOTA, BEZMYSLNOSC, BEZDUSZNOSC,
BRAK ODPOWIEDZIALNOSCI i ... juz nie chce wiecej wyliczac bo cisna
mi sie na usta malo cenzuralne epitety. I jeszcze jedno prosze
ksiedza: PAN BOG NIE RYCHLIWY, ALE SPRAWIEDLIWY. |
|
Agnieszka Potocka |
13-10-2000 |
|
|
|
3. |
Co
wykazala sekcja zwlok ? Lub co na to weterynarze ? Slawek |
|
Slawek Dabkowski |
11-10-2000 |
|
slawek@polaccess.com |
|
2. |
chłop
psa widłami - skończyło się kolegium ksiądz konia ostrogami -
... jestem zdumiony ze osoba duchowna moze byc tak bezduszna i
bezmyslna. zastanawiam sie czy znecanie sie nad koniem (tak jak
jest to opisane)jest zpelnie bezkarne? |
|
Stanisław Zieliński |
20-09-2000 |
|
horse@combat.com.pl |
|
1. |
Dawanie komukolwiek zwierzecia w prezencie uwazam za jedna
wielka pomylke. To jest po prostu bezsensowne i nie jest to pierwszy
przypadek, z ktorym sie spotkalem wlasnie w srodowisku ksiezy.
Nie mam watpliwosci, ze stosunek czlowieka do zwierzecia jest
odzwierciedleniem jego stosunku do innych ludzi. Wedlug mnie dalszy
komentarz jest po prostu zbedny... |
|
Witek R. |
19-09-2000 |
|
|
|
Poglądy prezentowane na tej stronie są tylko i wyłącznie
poglądami ich autorów. Koński Portal Internetowy - horses.com.pl
w żaden sposób nie ponosi odpowiedzialności za prawdziwość zamieszczanych
treści, a także w żaden sposób się z nimi nie utożsamia.
|
|
|