Please sign our Guestbok - Wpisz się do Księgi Gosci
 
 
Mail to us / Napisz do nas
 
What the press writes about us / Co piszš o nas w prasie Books, bulletins and articles published by us - Ksiażki, biuletyny i artykuły wydane przez nas Who visited our stud / Kto odwiedził naszš stadninę Information on Korfowe Arabians. Informacje o nas
 

Koń w sztuce - moje wrażenia poplenerowe
Prof. Ludwik Maciąg

Obrałem tryb życia daleki od środowiska artystycznego. Powodem była - między innymi ważnymi motywami - niechęć do dyskusji o sztuce. Wszelka argumentacja w tej dziedzinie, nawet najbardziej logiczna musi ustąpić emocji, uczuciu w tworzeniu.

Niemal zmuszony dzielę się wrażeniami poplenerowymi z Korfowego.

Malarze, artyści mają własną koncepcję dzieła, własne doświadczenia i przyzwyczajenia. Trzymają się na ogół kurczowo raz obranej konwencji, w której czują się bezpiecznie. W sztuce powtarzanie się nie stanowi powodu do chwały.

Sięgnięcie do bezpośredniego kontaktu z naturą stało się punktem wyjścia do idei plenerów. Praktyka naszych czasów ideę tę wykrzewiła. Plenery dla wielu artystów stały się sposobem na przeżycie, a często i prześpienie sezonu letniego. Niewiele tam miejsca na odświeżenie zmysłu obserwacji.

W tym roku w Korfowem udało się organizatorom pleneru stworzyć klimat szczególny. Klimat wzajemnej serdeczności, co miało ogromny wpływ na dorobek tych kilku dni intensywnej pracy. Grupa znacznie mniejsza niż w ubiegłych latach okazała się bardziej zróżnicowana i interesująca.

Jak na wszystkich plenerach urzekający skromnością Grzegorz Krzyżaniak od świtu do zmroku niestrudzony w terenie, oszczędny w słowach, a dowcipny przy plenerowym, miłym dla nas, stole.
Ewa Tyka, niemniej pochłonięta pracą, nawet wśród towarzyskich wieczorów przy stole "drutująca" swoje bezbłędne w charakterze konie.
Weronika Kobylińska chadzająca własnymi ścieżkami, niekonwencjonalna, "niepodległa" presji nazwiska swego dziadka Szymona - wieczorami dosiadająca "Cliinntonna" ujmowała nas wszystkich swoją postawą.
Wieńczysław Pyrzanowski imponował temperamentem odkryty życzliwie przez uczestników pleneru - niewątpliwie ciekawa osobowość.
Justyna Jaszczewska dopracowała się własnej konwencji, jak wiem, trafiającej do wielu odbiorców.
Z racji moich wątłych kontaktów ze środowiskiem nie znałem kolegi Bogusława. Okazał się niezwykle miłym towarzyszem o rozległej wiedzy w wielu dziedzinach.
Towarzyszący nam Petroniusz Frejlich sprawił wszystkim podniecającą niespodziankę - akt świetnej młodej dziewczyny na ogierze arabskim - tego jeszcze nikt z natury nie malował. Trzeba było obserwować emocje - a obserwujących był niemały krąg.
Czas najmilszy, stworzyły nam Joanna, Jej Mama Irena, genialna Babcia i przemiłe dziewczyny królujące w kuchni.

Byłem wzruszony, zażenowany imieninami, jakie mi zorganizowano - była to skala niewątpliwie przerastająca moje wyobrażenie o sobie.

Wykorzystam okazję, aby podzielić się przemyśleniami związanymi z tematyką końską w sztuce, a ściślej z charakterystyką konia orientalnego, bo z takim zetknęliśmy się w Korfowem.

Dzieliłbym to, co stworzono w tej dziedzinie - na okres przed pojawieniem się fotografii i czas, w którym zaczęto nią się podpierać, a czasem nawet całkowicie jej ulegać.

Na zasadzie własnych obserwacji jestem przekonany, że niewolnicze posługiwanie się fotografią "wysusza" wypowiedź i o ile wchodzi w grę ekspresja - niemal ją wyklucza.

Gdyby cofnąć się do czasów - gdy koń orientalny fascynował takich uznanych malarzy jak: Theodore Gericolelt, Eugene Delacroix,  Horace i Carle Vernet, Victor i Albrecht Adam, Hippolyte Lalaisse, można by było zaobserwować wspólną im wszystkim manierę, która zaważyła na widzeniu araba na wielu pokoleniach twórców i odbiorców. Można zaobserwować u nich zbyt małą głowę, nie docenienie roli ogona (po prostu ogona konia - a nie araba), wreszcie kłopoty z obserwacją oka. Trochę za dużo tam "galanterii".

Z uporem twierdzę, że jedynie Juliusz Kossak trafił w istotę piękna, ruchu i gracji tej rasy. Tak mało go się docenia we współczesnej historii sztuki - i nie pomaga tu coraz większe zainteresowanie jego twórczością w USA i krajach zachodnich.

Muszę wyznać, że czuję się nieswojo dzieląc się wrażeniami z pleneru. Ja tak to postrzegam i obce jest mi nadmierne sugerowanie swego punktu widzenia, bowiem żyję wśród wszelakich wątpliwości.